26 czerwca 2015

Czarina

Przedstawiam Wam moją Czarinę- Jej Wysokość, Moją Miłość (absolutną!!!). Powstała według kolejnego, genialnego projektu Asji . Asia-czarodziejka stworzyła wzór , który (znów) na pierwszy rzut oka wydaje się trudny,skomplikowany, nie do ogarnięcia.Tymczasem po kilku rzędach wszystko staje się jasne i proste (jak drut! ;) ). Uwierzcie!!!Prosty ściągaczowy wzór, dodawanie oczek tu i tam...Sweterek robi się z wielką przyjemnością, a nosi jeszcze lepiej!!!Asiu,dziękuję,że znów mogłam znaleźć się w gronie testerek Twojego projektu.
Swoją "Czarinę" wydziergałam z własnoręcznie ufarbowanej "Cashmiry". Mój błąd polegał na tym,że ufarbowałam za mało motków (choć przygotowałam tyle ile jest w opisie według metrażu). Kiedy się zorientowałam,pofarbowałam jeszcze jeden moteczek ( a powinnam dwa! , bo rękawy wyszły 3/4) i ...nie wyszedł ten kolor,co poprzednio:(( Mieszałam więc nitki i jakoś wybrnęłam z opresji. Mam nauczkę,żeby w przyszłości zafarbować więcej motków niż jest przewidziane...
(Zdjęcia na ludziu niebawem,tylko się ogarnę i trochę czasu na sesję wygospodaruję;) )









Dane techniczne:
Wzór; Czarina
Autorka: Asja 
Włóczka:" Cashmira" Alize
Zużycie: 6 motków ( a mogłoby być 7)
Rozmiar: L
 Dziękuję Asiu!!!

6 czerwca 2015

Spotkanie

Która z nas dziewiarek, nie uważa, że blogowanie to dobrodziejstwo? Przecież oprócz możliwości chwalenia się w wirtualnym świecie wytworami swoich rąk, swoją radosną twórczością,możemy poznać wspaniałe osoby. Bardzo często okazuje się, że łączy nas nie tylko pasja, ale i jakaś niewidzialna nić życzliwości, dobroci, rozumienia się bez słów...W tym wirtualnym świecie stajemy się otwarci,szczerzy, wspaniali. I strach ogarnia, czy to wszystko jest prawdziwe w rzeczywistym, namacalnym świecie... Czy nie pęknie jak mydlana bańka przy pierwszym spojrzeniu,pierwszych słowach...
Tak oto ponad tydzień temu miało miejsce moje spotkanie z jedną osobą z dziewiarskiego,wirtualnego świata- z Gabrysią z "Gabidrutowego" bloga. I był strach-o siebie-czy nie stanę się dla Gabrysi rozczarowaniem...Jednak to, co było naszym wyobrażeniem-stało się prawdziwe,nie pękło, nie rozpłynęło się w powietrzu... Spotkanie było cudowne, choć bardzo krótkie, dynamiczne, w niesprzyjających dla takiego spotkania warunkach (ale nie będę o nich pisać),choć w przepięknej scenerii krakowskich kamienic,krakowskiego rynku i Wawelu.
Najpierw wpadłyśmy sobie w ramiona jak dawno niewidziane przyjaciółki ( a było to nasze pierwsze spotkanie!!!). Ściskałyśmy się długo, z serdecznością ,życzliwością. A potem był szybki i krótki (byłam tylko przejazdem kilka godzin) spacer po Krakowie...Gabrysia oprowadziła mnie po Królewskim Mieście (piszę specjalnie wielkim literami,bo to miasto na to zasługuje) opowiadając pikantne historie z życia królów. Na chwilę udało nam się przysiąść na ławeczce pod Wawelem i pochwalić swoimi udziergami.
To spotkanie to było zaledwie preludium do tego, co pewnie jeszcze nastąpi,bo przecież apetyt wzrasta w miarę jedzenia. A my zatęskniłyśmy za sobą już przy pożegnaniu...Dlatego następne spotkanie, to nie będzie jakieś wariactwo,gonitwa ,tylko spokojne,przy kawie,winie i drutach gawędzenie. Czego i Wam wszystkim dziewiarkom życzę. I nie bójcie się spotkań w rzeczywistości-to jeszcze bardziej wzmacnia relacje i te dziewiarskie i te międzyludzkie.Spotkanie dziewiarek-bezcenne!!!
Nie umówiłyśmy się na strój- obie miałyśmy na sobie swoje" Cocachinki"   Asi